-Mogę do was przyjść? -Justin spojrzał na idącą obok niego dziewczynkę. Długie brązowe włosy opadały jej na ramiona, poprawiła je i lekko się uśmiechnęła.
-Oczywiście, moja mama się ucieszy -zaśmiała się i pociągnęła chłopca za rękę aby przeszedł przez furtkę. Justin obrócił się i spojrzał na swój dom, dom, do którego nie lubił wracać. Bał się. Bał się, że jak wróci zastanie tam swojego tatę, a wtedy już nie będzie tak kolorowo.
-No chodź -z zamyśleń wyrwała go Lily. Justin spojrzał na nią i delikatnie się uśmiechnął.
-O cześć Justin, miło cię widzieć. Jak na dwanaście lat jesteś strasznie dużym chłopcem -zaśmiała się Elizabeth i pomogła dzieciom ściągnąć ich kurtki po czym powiesiła je na wieszaku.
-Idźcie do kuchni zaraz będzie obiad -powiedziała na co oboje pobiegli usiąść przy stole. Justin siedział zamyślony. Co zrobi jak przyjdzie do domu, a będzie w nim tata? Jedno wiedział na pewno obojętnie jak bardzo się bał musiał wrócić do domu, bo jeśli jego tam nie będzie to ucierpi jego siedmioletnia siostra. Justin kochał Jazzy ponad wszystko i wiedział, że to on musi poddać się ojcu, aby ją ochronić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz