środa, 5 czerwca 2013

{002} "Zabij go."

Justin
-Bieber wstawaj!- głos sierżanta Smitha zaczął rozbrzmiewać mi w uszach, powodując, że opuścił mnie mój spokojny sen.
-Co znowu?- jęknąłem przewracając się na drugi bok i próbując z powrotem zasnąć. 
-Dziś wychodzisz- usłyszałem jego oddalający się głos. Więc to już dziś. 
-Musisz go zabić- usłyszałem jej szept, co mnie lekko zdziwiło. 
-Co?- westchnąłem zdając sobie sprawę z tego, że to moje ostatnie kilka godzin tutaj. 
-Zabić go. Tak jak planowałeś- warknęła, nie powiem jak na sześcioletnie dziecko jest groźna. Zaśmiałem się pod nosem i poczułem jak moje mięśnie się napinają. Mam osiemnaście lat co oznacza, że z poprawczaka wyląduje u czubków. 
-Na co czekasz- warknęła, a ja poczułem falę gorąca przechodzącą przez moje ciało, z tym było tak, że nie planowałem nad tym kogo zabijam, słyszę jej rozkaz i automatycznie czuję, że muszę to zrobić. 
-Zapłaci za to- szepnąłem pod nosem i ostrożnie udałem się do pokoju gdzie spał mój cel. Byłem jedynym więźniem, który nie spał na tym piętrze, inni wyglądali jak zabici, niezauważony dostałem się do jego pokoju. Ryan spał owinięty kołdrą, usiadłem na nim, chcąc mieć wygodną pozycje i chwyciłem jego kark. 
-Do widzenia Ryan- szepnąłem pod nosem i zacisnąłem ręce na jego szyi, chłopak się ocknął, ale nim zdążył coś zrobić usłyszałem satysfakcjonujący mnie dźwięk, zabiłem go. Jego oddech ustał, przez co klatka piersiowa stała w miejscu. Zaśmiałem się pod nosem i położyłem go w takiej pozycji jak był wcześniej. 
-Dobra robota- usłyszałem głos dziewczynki, była szczęśliwa, czy to nie dziwne, że zabijanie ludzi daje jej szczęście?

Udało mi się bezpiecznie wrócić do siebie, ledwo przekroczyłem próg pokoju, a drzwi mojego pokoju zatrzasnęły się, po ścianach zaczęła spływać krew. Spanikowany odwróciłem się, za mną stał chłopiec, nie miał oczu, jego usta były zszyte przez co widniały na nich trzy krzyże. Poczułem dreszcze przechodzące przez moje ciało, zaczął się do mnie zbliżać lecz ja się oddalałem. Z każdym moim krokiem podłoga skrzypiała coraz bardziej, zatrzymała mnie ściana, poczułem znajomy zapach krwi, którą była pokryta. Zbliżył się do mnie wyciągając rękę, zamknąłem oczy mając nadzieję, że to tylko sen, a gdy je otworze wszystko będzie normalne. W końcu się odważyłem-otworzyłem je, chłopca już nie było, czerwonej cieczy też nie, jednak na wprost mnie widniał napis. Ty jesteś następny Literki ściekały po ścianie, czy one były napisane krwią? Ponownie zacisnąłem powieki głęboko oddychając. 
-Bieber jesteś spakowany?- do pokoju wszedł sierżant Smith. Otworzyłem oczy, wszystko dookoła było normalne, zero krwi, zero niczego co było inne niż zwykle. Głośno przełknąłem ślinę.
-Um.. tak- jęknąłem i spojrzałem na niego próbując wyglądać jakby nic się nie stało. 

Ostatni raz spojrzałem na oddalający się budynek, to w nim spędziłem prawie sześć lat, to tutaj uczyłem się, zabijałem i żyłem. Olać to miejsce, w nim są same cieniasy, szczerze? Dziękuje, że nie muszę być już z tymi bachorami co nie wiedzą nic o życiu. Obróciłem się i oparłem głowę o szybę auta. Byłem z bachorami, a teraz będę z czubkami, zaśmiałem się na samą myśl i pokręciłem głową.
-Daleko jeszcze Mike?- spytałem patrząc na niego. 
-Bieber, nie jesteśmy na ty- warknął skupiony na drodze, co za idiota! Nawet na mnie nie spojrzy! 
-Zabij go- usłyszałem jej ucieszony głos. Dlaczego każe mi wszystkich zabijać? Jedno jest pewne, skoro mi każe to muszę to zrobić. Wyciągnąłem z kieszeni scyzoryk, ten sam, którym kilka lat temu zabiłem ojca. Smith stanął na czerwonym świetle, przybliżyłem się tak, że obejmowałem rękoma fotel, a jedną dłoń miałem na jego policzku podczas gdy druga trzymała ostrze przy jego szyi. 
-Zjedziesz na pobocze- szepnąłem mu do ucha, poczułem jak jego ciało drży. Zielone światło zapaliło się przez co ruszyliśmy, a po chwili zatrzymaliśmy się na poboczu. 
-Grzeczny chłopiec- szepnąłem mocniej dociskając ostrze.
-Proszę nie zabijaj mnie ja...- przerwałem mu, co on myśli, że chcę wysłuchiwać jego próśb?
-Shh...- szepnąłem i przejechałem ostrzem po jego szyi, usłyszałem jęk, a po chwili struga krwi wypłynęła mu z ust. Scyzoryk otarłem o bluzkę i schowałem do kieszeni, po czym przesiadłem się do przodu. 
-Mogłeś pomyśleć zanim coś powiedziałeś- poklepałem po policzku sprawiając, że z ust wypłynęła kolejna struga czerwonej cieczy. Otworzyłem schowek biorąc portfel i telefon po czym wyszedłem z samochodu. 
-Justin...- dziewczynka zaczęła jęczeć. Czy to nie dziwne, że znam ją tyle lat, a nie wiem jak ma na imię? Jednak nie to dla mnie jest dziwne, dziwne jest to dlaczego moje morderstwa wprawiają ją w takie szczęście. Pokręciłem głową i podciągnąłem spodnie, które osunęły mi się przez co było widać moje bokserki. Teraz tylko pomyśleć gdzie pójdę, przez sześć lat dużo się zmieniło, Los Angeles nie jest takie jakie było gdy miałem dwanaście lat. Podrapałem się po karku i włączyłem menu w telefonie. Przecież on musi mieć tutaj GPS. Nie myliłem się po dłuższej chwili znalazłem aplikacje, która zaprowadziła mnie do KFC. 

Po obiedzie udałem się na poszukiwanie jednej z bogatszych dzielnic LA. Muszę wziąć skądś pieniądze, te Smitha na długo nie wystarczą. Gdy znalazłem dom, z którego wyjechał samochód, przeskoczyłem przez płot. Skoro wyjechali, to mam wolną rękę. Poszedłem na tyły domu, tak jak myślałem taras, czyli duże, szklane drzwi. Boże ci ludzie ułatwiają mi pracę. Zaśmiałem się pod nosem i wybiłem pięścią szybę po czym przełożyłem przez nią rękę otwierając drzwi. Zauważyła mnie kobieta, wyglądała na gospodynię, stała jak słup, ale po chwili zaczęła krzyczeć. 
-Włamywacz pomocy!- podszedłem do niej z jedną ręką w kieszeni otwierając scyzoryk.
-Shh...- przyłożyłem drugą dłoń do ust dając jej znak, aby była cicho. 
-Nie, błagam cię- łza spłynęła jej po policzku gdy wyciągnąłem rękę z nożem. Trochę szkoda było mi ją zabijać, była młoda, jednak widziała za dużo. 
-Shh... Nie będzie boleć- szepnąłem i przyciągnąłem ją tyłem do siebie. Zaczęła szlochać, cicho odmawiając modlitwę. 
-Zamknij się- warknąłem, a jej płacz się nasilił. Przyłożyłem ostrze do jej szyi. Jej ciało zaczęło drżeć ze strachu, a ona próbowała ukryć płacz. Przeciągnąłem ostrze przez skórę, a jej bezwładne ciało osunęło się na ziemię. Mam nadzieję, że nikogo tutaj więcej nie spotkam. Wytarłem zakrwawione ręce w koszulkę i poszedłem szukać tego o co mi chodziło-pieniądze.

Zanim znalazłem biuro moje kieszenie były wypełnione zielonymi banknotami. Uchyliłem drzwi i wszedłem do środka, ta rodzina jest zbyt przewidywalna. Zaśmiałem się gdy złamałem kod do sejfu. Wziąłem wszystko po czym wyszedłem z domu idąc jak najdalej od niego. Postanowiłem wynająć jakieś mieszkanie, abym miał gdzie spać. Jest już późno, ale zadzwoniłem pod jeden numer umawiając się na jutro, na spotkanie w sprawie kupna. Chodząc wszędzie gdzie mnie nogi poniosą doszedłem do jakiejś dzielnicy gdzie znalazłem garstkę ludzi mniej więcej w moim wieku. 
-Hej ty! Chcesz?- zawołał jeden z nich podnosząc do góry skręta, wzruszyłem ramionami i podszedłem do niego. 

6 komentarzy:

  1. Omgf *o* To jest zaaaaaaaaaajebiste

    OdpowiedzUsuń
  2. -___________- wow aż mnie zatkało ... rozdział faaajny xD już czekam na info o nowym

    OdpowiedzUsuń
  3. SWIETNE!

    zapraszam do mnie, jest juz prolog, mam nadzieje ze ci się spodoba :)
    http://love-set-me-free.blogspot.com/2013/06/prologue.html

    OdpowiedzUsuń
  4. O jezu czekam na kolejny. Ciekawe kto będzię tą dziewczynką.

    OdpowiedzUsuń